Rok 2024 zamknął się dla europejskiej turystyki historycznym wynikiem. Według najnowszych danych Eurostatu, w obiektach zakwaterowania turystycznego w krajach Unii Europejskiej udzielono łącznie 3 miliardy noclegów — o 65 milionów więcej niż rok wcześniej. Ten 2,2-procentowy wzrost oznacza powrót na ścieżkę rozwoju i pierwszy pełny rok odbudowy rynku po pandemicznym przełamaniu cyklu. Kluczowy wniosek? Za całość wzrostu odpowiadają goście zagraniczni. Turystyka krajowa – mimo licznych kampanii – nie tylko nie rosła, ale w skali Unii delikatnie się cofnęła. Wyjątkiem na tle tego trendu była Polska, która zanotowała wzrost zarówno w segmencie krajowym (+4,0%), jak i międzynarodowym (+6,4%) — jednym z najwyższych w całej UE.
Na tle 27 państw członkowskich Polska znalazła się w ścisłej czołówce. Wyższe tempo wzrostu odnotowały jedynie Malta (+14,4%) i Łotwa (+7,4%), przy czym obie korzystały z efektu niskiej bazy i silnych kampanii stymulujących popyt. W Polsce wzrost był bardziej zbalansowany — nie wynikał z chwilowego odbicia, lecz z kontynuacji solidnego trendu wzrostowego w obu segmentach popytowych. W liczbach bezwzględnych oznacza to, że każdego dnia 2024 roku w całej UE nocowało średnio o 179 tysięcy gości więcej niż rok wcześniej. Polska miała w tym wzroście swój realny udział.

Również w końcówce roku, w kluczowym IV kwartale, Polska utrzymała wysoką dynamikę: +5,4% względem analogicznego okresu 2023 r. To wynik lepszy niż unijna średnia (5,1%) i porównywalny z tempem wzrostu notowanym przez liderów rynku, takich jak Malta (+16,5%) i Łotwa (+12,5%). Co ważne, Polska była jednym z trzech krajów, obok Niemiec i Włoch, które odnotowały największy przyrost liczby noclegów krajowych w wartościach bezwzględnych. To dowód, że wewnętrzny popyt turystyczny wciąż jest mocnym filarem rynku, mimo trendu spadkowego w wielu zachodnioeuropejskich gospodarkach.

W tym samym czasie nie wszystkie rynki radziły sobie równie dobrze. Francja, Szwecja, Belgia i Luksemburg znalazły się po stronie spadków — i to nie symbolicznych. Szczególnie dotkliwa okazała się strata Francji, która w 2024 roku udzieliła o 3 miliony noclegów mniej niż w roku poprzednim. To największy spadek w Unii w ujęciu absolutnym. Dla porównania, Hiszpania zyskała 15 mln noclegów, Włochy – 11 mln, a Niemcy – 10 mln. Polska – z wynikiem na poziomie kilku milionów – dołącza do tej drugiej grupy, będąc nie tylko odbiorcą ruchu krajowego, ale też coraz mocniej osadzoną destynacją międzynarodową.
Struktura rynku noclegowego w UE nadal jest silnie zdominowana przez hotele, które w 2024 roku odpowiadały za 63,1% wszystkich noclegów. Jednak ten udział – choć nadal największy – powoli się kurczy. Coraz większe znaczenie mają alternatywne formy zakwaterowania: domy wakacyjne, apartamenty i najmy krótkoterminowe. Te ostatnie odpowiadały już za blisko jedną czwartą całego rynku. Kempingi utrzymały udział na poziomie 13,1%. W miesiącach zimowych ich rola naturalnie spada – w IV kwartale stanowiły zaledwie 3,6% rynku, podczas gdy hotele przekroczyły próg 73%.
Sezonowość – choć wciąż widoczna – zaczyna się wyrównywać. Lipiec i sierpień pozostają najważniejszym okresem turystycznym w Europie, ale ich dominacja słabnie. W 2024 roku miesiące wakacyjne odpowiadały za 31,4% wszystkich noclegów — mniej niż w 2023, gdy było to 31,7%. Co więcej, po raz pierwszy liczba noclegów udzielonych łącznie w styczniu, lutym, marcu, kwietniu, listopadzie i grudniu była niemal równa tej z dwóch wakacyjnych miesięcy. To zwiastun zmiany. Rynek coraz bardziej premiuje oferty całoroczne, city breaki, wyjazdy tematyczne i podróże pozaszczytowe. Polska, z rozwijającą się bazą miejską, rosnącym segmentem wellness i silnym komponentem kulturowym, może na tym przesunięciu tylko zyskać.
Dodaj komentarz