Ireneusz Węgłowski, IGHP: Katastrofa w branży stała się faktem   "HOTELARZ"

Koronawirus demoluje światową gospodarkę. Odczuwa to większość państw, sektorów i branż, a wśród nich branża turystyczna. Pandemia zadała polskiemu hotelarstwu niespodziewany cios w czasie, kiedy rynek usług hotelarskich znajdował się w fazie dynamicznego rozwoju i hotelarze przeżywali okres prosperity. Ten trend został gwałtownie przerwany, a rygory wprowadzane kolejnymi decyzjami władz poszczególnych państw doprowadziły do całkowitego zahamowania ruchu turystycznego nie tylko w Polsce, ale w skali globalnej - mówi na łamach najnowszego "Hotelarza" Ireneusz Węgłowski, prezes IGHP i wiceprezes Orbis SA.


Hotele działają dla turystów, a ich liczba w Polsce w ostatnich latach była wysoka. Ale popyt na usługi turystyczne, nawet w sprzyjających warunkach, buduje się latami. Oczekiwanie, że po zakończeniu epidemii sytuacja wróci szybko do normy, jaką znamy z 2019 r., jest błędem. Wielu przedsiębiorców i właścicieli już zostało albo niedługo zostanie zmuszonych do zamknięcia bądź znacznego ograniczenia działalności operacyjnej swoich hoteli. Te dramatyczne decyzje, niemające precedensu w historii rynku hotelarskiego na tak wielką skalę, wynikają z dwóch powodów: z braku przychodów, a więc utraty płynności finansowej, i z braku perspektyw na szybkie odbudowanie popytu. Hotele nie mogą stać puste w oczekiwaniu na gości, którzy nie wiadomo, kiedy przyjadą. Odwołane rezerwacje, obostrzenia wynikające z epidemii i brak szybkich decyzji w zakresie pomocy państwa dla przedsiębiorców dały właścicielom hoteli silny argument do rozważenia decyzji o zamknięciach. Większość pracodawców stawia swoich pracowników w centrum działań ochronnych, ale w tym przypadku mamy do czynienia nie z tygodniowym czy miesięcznym przestojem, tylko z… nie wiadomo jak długim. Nikt tego dzisiaj nie wie, a niepewność skłania do działań asekuracyjnych polegających na redukcji kosztów.

Negatywne skutki epidemii w naszej branży nastąpiły lawinowo: jeszcze w pierwszych dniach marca, robiąc ankietę wśród 420 swoich członków, Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego notowała szacunki spadku przychodów do roku ubiegłego o ok. 30 proc. w marcu i o 60-70 proc. w kolejnych miesiącach. W ciągu zaledwie kilku dni te wartości zostały podniesione do 90-100 proc. Katastrofa w branży stała się faktem.

Pierwsze działania zarządzających hotelami po otrzymaniu informacji o zbliżającym się zagrożeniu dotyczyły stanu sanitarnego, w szczególności ochrony pracowników i gości przed zarażeniem. Główny inspektor sanitarny na wniosek IGHP w trybie pilnym wydał instrukcję dla obiektów hotelarskich. Jednak wśród hotelarzy z dnia na dzień narastała świadomość nieuchronności zderzenia się nie tylko z problemem sanitarnym, ale także ekonomicznym.

Podczas gwałtownie rozszerzającej się epidemii globalna turystyka i hotelarstwo jako pierwsze branże odnotowały spadek przychodów w tak ogromnym zakresie. Co więc czeka naszą branżę po epidemii? Zbyt wcześnie na odpowiedź na to pytanie. Trudno powiedzieć, kiedy my, jako globalna społeczność, poczujemy się bezpiecznie. Pandemia trwa i nie wiadomo, kiedy się skończy. Nie wiadomo też, czy skończy się definitywnie, czy tylko przestaną być notowane nowe zakażenia. A zatem nie można przewidzieć, kiedy przywrócone zostaną warunki do normalnego podróżowania, udziału w konferencjach, targach, spotkaniach handlowych i wielu innych wydarzeniach, które napędzały turystykę biznesową.

Korporacje będą dbały o bezpieczeństwo swoich pracowników i nie zaryzykują wysyłania ich w podróż służbową, jeśli nie będzie poczucia pełnego bezpieczeństwa. Pomogą im wszelkiego rodzaju wideo- i telekonferencje, webinaria, wirtualne spotkania wspierane możliwościami nowych technologii w telekomunikacji. Usługi tego rodzaju bardzo się rozwiną i w jakimś stopniu zastąpią tradycyjnie organizowane konferencje. Myślę, że szybciej będzie się odbudowywała turystyka poznawcza i rekreacyjna, ale sądzę, że ze względów bezpieczeństwa, w obawie przed ponownym pojawieniem się wirusa i perturbacjami z powrotem do domu, w pierwszej kolejności turyści będą preferowali podróże i pobyty w hotelach w kraju swojego zamieszkania, co akurat powinno nas napawać optymizmem.


To, co teraz wszyscy przeżywamy, jest tak surrealistyczne, że przypomina filmy katastroficzne, które oglądaliśmy w przeszłości. Nikt wtedy nie przypuszczał, że podobną sytuację będziemy przeżywali w rzeczywistości. Nasze życie od teraz będzie podzielone na okresy sprzed epidemii i po epidemii. Nowy ład gospodarczy i społeczny dopiero się ukształtuje. Zmiany, jakie się dokonają, będą dotyczyły nie tylko turystyki i hotelarstwa, inne branże wytwórcze lub usługowe też będą musiały zmienić metody funkcjonowania i dostosować się do nowych warunków na rynku, bo świat po koronawirusie nie będzie kontynuacją tego świata, który znamy sprzed epidemii.


Nasze nowe życie będzie inne, prawdopodobnie zmienią się nasze nawyki i sposoby działania, będziemy ostrożniejsi, ale też uruchomimy nowe pokłady kreatywności i siły do walki. Jest szansa na nowy etap rozwoju – w każdej dziedzinie.

 

Więcej analiz w najnowszym "Hotelarzu", którego prenumeratę można zamówić TUTAJ.


Komentarze

  • Spółka Polskie Wydawnictwa Specjalistyczne ProMedia Sp. z o.o., nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii zamieszczanych przez użytkowników portalu.
  • Spółka zastrzega sobie prawo do usuwania komentarzy naruszających prawo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *