Andrzej Wójcik, Satoria: Odbudowa popytu może zająć kilka lat   "HOTELARZ"

Wpływ koronawirusa na branżę hotelarską jest katastrofalny. Ten rynek nie skurczył się, nie ograniczył się, ale właśnie zamarł. Nie wiem, na jak długo, i nikt tego teraz nie może prognozować odpowiedzialnie - komentuje w najnowszym "Hotelarzu" Andrzej Wójcik, prezes Grupy Satoria.

W poprzednich kryzysach spadki obrotów hoteli wynosiły ok. 20-35 proc. To był istotny spadek, ale następował stopniowo w czasie i można było sobie z nim radzić. Obecnie nie ma takiej możliwości. Z dnia na dzień zniknęło wszystko: klienci, goście, rezerwacje. Przychody hoteli w ciągu tygodnia od 13 marca zmalały do zera lub prawie do zera. W naszej Grupie Satoria mamy zamknięte wszystkie hotele z wyjątkiem jednego w Warszawie (wypowiedź z piątku 27 marca - przyp. red. ). Mamy też zamknięte sanatorium w Augustowie.

Jeszcze tydzień przed decyzją rządu z 13 marca, kiedy już były pewne perturbacje wywołane zagrożeniem przez wirus, nasze obiekty były otwarte i miały obłożenie w przedziale 45-65 proc. w zależności od lokalizacji. Po ogłoszeniu stanu zagrożenia epidemią i zamknięciu granic opustoszały w ciągu weekendu.

Jako zarząd Satorii w podejmowaniu decyzji w trakcie rozwoju pandemii kierujemy się przede wszystkim bezpieczeństwem i ochroną zdrowia naszych gości i pracowników. Od momentu zawieszenia działalności naszych obiektów kluczowym wyzwaniem dla nas jest zachowanie płynności.

Przyjmowanie obecnie jakichkolwiek scenariuszy na przyszłość jest bardzo trudne ze względu na brak podstawowej informacji, kiedy wirus ustąpi w Polsce, Europie, a także na świecie do takiego poziomu, żeby wrócić do normalności. My na tym etapie założyliśmy, że nasze hotele będziemy mogli otwierać na początku maja. Pewnie nie od razu wszystkie, ale w zależności od tempa powrotu do normalności. A to może potrwać do końca roku 2020. Zatem do tego czasu nie ma szans na powrót do stanu średnich poziomów obłożenia z roku 2019.

Trzeba zakładać, że po uporaniu się z wirusem światowa gospodarka, jak również nasza zapłaci za to recesją. Teraz jest za wcześnie szacować, jak głęboka ona będzie. Im dłużej świat i Polska będzie się borykać z wirusem, tym recesja będzie głębsza i wychodzenie z niej zajmie nam więcej czasu, może nawet parę lat.

W odpowiedzi na pytanie o przyszłość branży trudno teraz o konkrety. Z pewnością będzie to zupełnie inny obraz niż przed rozpoczęciem pandemii. Dyrektor generalny sieci Marriott Arne Sorensen powiedział, że pandemia będzie miała dużo większy wpływ na branże niż atak na World Trade Center i kryzys finansowy lat 2008-2009 razem wzięte. A zatem wywoła to fale bankructw i restrukturyzacji spółek i obiektów w naszej branży. Hotelarstwo jest bardzo wrażliwe na koniunkturę gospodarczą. W zależności od przebiegu recesji i jej pokonywania przez gospodarkę możemy oczekiwać odbudowy popytu na nasze usługi do poziomu sprzed pandemii w perspektywie kilku lat. Z natury jestem optymistą i wierzę, że może to być szybciej, gdy zaistnieją sprzyjające okoliczności, których ja dziś nie potrafię dostrzec i wskazać. Ale zawsze historia pokazuje, że po kryzysie przychodzi odrodzenie. A zatem życzmy sobie wytrwałości i siły, aby przetrwać tę próbę.

Więcej analiz w najnowszym "Hotelarzu", którego prenumeratę można zamówić TUTAJ.


Komentarze

  • Spółka Polskie Wydawnictwa Specjalistyczne ProMedia Sp. z o.o., nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii zamieszczanych przez użytkowników portalu.
  • Spółka zastrzega sobie prawo do usuwania komentarzy naruszających prawo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *