Spółka zarządzająca pięciogwiazdkowym, 311 pokojowym hotelem Sofitel Kurfürstendamm w Berlinie złożyła wniosek o upadłość, ale sam hotel najprawdopodobniej będzie działał nadal. W ten sposób koronakryzys pochłania pierwszą znaczącą ofiarę w stolicy Niemiec – informuje „Tagesspiegel”.
Hotelem na razie zarządzać będzie syndyk i pozostanie on otwarty co najmniej do końca sierpnia. Cytowany przez „Tagesspiegel” syndyk Christian Graf Brockdorff powiedział, że widzi także „dobrą szansę na kontynuowanie działalności po tym terminie”.
Dotychczasowy operator hotelu, spółka HAB-Betriebs GmbH jest niewypłacalna. Bez koronawirusa „prawie na pewno nie doszłoby do upadłości”, jak wyjaśnił Brockdorff.
Jak dodał syndyk, Sofitel Berlin Kurfürstendam jest obecnie nierentowny, uzyskuje zaledwie 25 proc. obłożenia, w sierpniu można liczyć na wzrost do 40 proc. natomiast obłożenie przed kryzysem wyniosło ponad 85 procent.
Obiekt ten został otwarty w 2005 roku jako Concorde. W grudniu 2013 roku Sofitel Luxury Hotels podpisał kontrakt na zarządzanie hotelem, który od 1 lutego 2014 roku działa pod nazwą Sofitel Berlin Kurfürstendamm.
Ze względu na dużą ilość sal konferencyjnych obiekt cieszył się popularnością wśród gości konferencyjnych. Ale przebywało tu również wielu celebrytów. Wśród gości wymienić można m.in. Kate Winslet, Pete Doherty, George Clooney, Isabelle Allende, Lady Gaga, Tilda Swinton czy Catherine Deneuve.
Projekt autorstwa berlińskiego architekta Jana Kleihuesa otrzymał wiele prestiżowych nagród, między innymi nagrodę „Architecture Award Berlin” w 2006 roku. W 2014 w obiekcie przeprowadzono remont generalny.
Rynek hotelowy w Berlinie, podobnie jak w niemal wszystkich europejskich miastach pogrążony jest w kryzysie przez pandemię koronawirusa. Hotele odnotowują obłożenie od 20 do 40 procent, a niektóre obiekty w mieście, m.in. Ritz-Carlton, pozostają nadal zamknięte.
Hotele miejskie, które swój business concept opierały na krótkich wynajmach sal konferencyjnych, roboczych śniadaniach i spotkaniach B2B oraz związanej z tym gastronomii będą miały dużo problemów. Korporacje zorientowały się bardzo szybko, że równie efektywnie merytorycznie można spotykać się wirtualnie a jest to znacznie tańsze i zajmuje mniej czasu. I są też stanowiska pracy zupełnie zbyteczne – nikt nie zauważył nieobecności osób na nich pracujących. Powrót do przeszłości w tym względzie się nie uda.