W USA coraz większa liczba przedsiębiorców m.in. z branży hotelarskiej i gastronomicznej zgłasza problemy związane z niedoborem pracowników, mimo bezrobocia utrzymującego się na relatywnie wysokim poziomie 6 proc. W dużej mierze to efekt pandemii i tego, że wielu ludzi obawia się zarażenia i unika prac prowadzących do bliskiego kontaktu z klientem - pisze "Economist".
Problem dotyczy nie tylko hotelarstwa i gastronomii, ale wszystkich branż "kontaktowych". Bloomberg poinformował, że Delta Air Lines odwołała 100 lotów z powodu braku pracowników. Oddział McDonald's płaci potencjalnym pracownikom 50 dolarów tylko za to, że pojawią się na rozmowie kwalifikacyjnej.
W USA miejsca pracy w służbie zdrowia, rekreacji i hotelarstwie odnotowują najwyższy poziom ofert pracy w stosunku do zatrudnienia. Wiele z nich wiąże się z licznymi kontaktami międzyludzkimi.
Jak komentuje Wiktor Wróbel, prezes hoteli Nosalowy - Ta tendencja może być też jednym z powodów, dla których wielu polskich hotelarzy dotkliwie odczuwa brak chętnych do pracy. Wyjazd pracowników z Ukrainy, długofalowe trendy demograficzne (pracownicy hoteli są statystycznie młodsi, a tych w Polsce jest coraz mniej) oraz chroniczna niepewność pracy w hotelach problem ten jeszcze powiększają. W efekcie części hoteli, które pandemię przetrwają nie będzie stać na dobrych ludzi (spadek jakości); inne zaczną podwyższać pensje i konkurować ze sobą (dalsze obniżanie rentowności biznesu, dokładanie do i tak rosnącej inflacji). To niepokojące tendencje i trzeba obserwować jak wpłynie na nie chociażby wzrost liczby osób zaszczepionych - czy poprawi on wyraźnie sytuację hoteli?
W polsce podobnie! Brakuje wielu pracowników, których bardzo często trzeba zastępować niewykwalifikowanym personelem z Ukrainy.