Cukier krzepi!

Zanim numer zostanie wydrukowany, szaleństwo cukrowe (zapewne) minie, ale ślad w felietonie zostać musi. A ślad wiedzie z Biedronki na rynek, gdzie białe kryształki nabierają wartości dodanej (nie mylić z VAT) i chodzą po 8 zł/kg, bez zbędnej fiskalizacji. A Tuskmani mówią, że rząd dusi business. Zdecydowanie dementuję! I dobrze, bo lato ciepłe, owoców w bród, a na jesieni trzeba będzie tworzyć nalewki. Moje kartki z epoki już nieważne, a te jagody, co zrywamy, chodząc po drogocenny chrust, trzeba czymś zasypać, aby sok puściły. Na razie, w przedpremierze snów o potędze Baranowa, wybrałem (naj)bliższą destynację, Berlin Brandenburg. Leciałem godzinę LOT-em. Później slalom po płycie lotniska pomiędzy samolotami Ryanair, bo główny terminal i rękaw nie dla Polaka. Następnie marsz z T2 na T1. Dalej dworzec DB/BV, pociąg, przesiadka na U-Bahn i po dobrych dwóch godzinach byłem w Hiltonie, który raczej lata sławy ma za sobą i z Adlonem konkurować nie daje rady. Przydałby się lifting, ale po co, skoro jest full? Ledwo udało mi się nawilżyć zimnym radebergerem, a już spotkałem modnie przystrzyżonych kolegów dyrektorów z prominentnych hoteli poznańskich. Kiedyś koledzy po fachu z Niemiec odwiedzali tanie miasta nad Odrą lub Wartą, a teraz my śmiejemy się z niewinnej 8-proc. inflacji i cen. Miesięczny bilet komunikacji miejskiej D-Bahn/S-Bahn/U-Bahn & bus kosztuje 9 €, ale obowiązują maseczki FFP2, aby berlińczycy nie mogli pluć na rząd za wydanie kasy publicznej na bezsensowne lotnisko 50 km od mia [...]