Andrzej Wójcik, Satoria Group: albo ma się własne rezerwy, albo trzeba pożyczyć, albo doprosić partnera   "HOTELARZ"

Pandemia najbardziej w polskim hotelarstwie dotknęła dwa rynki: warszawski i krakowski. Satoria Group na pierwszym rynku ma cztery hotele z ok. 900 pokojami, a na drugim trzy z 220 pokojami. Można byłoby założyć, że Satoria została najbardziej dotknięta kryzysem z całego polskiego hotelarstwa. Pozostaje tylko współczuć? Jaka jest strategia przetrwania takiej firmy, z takim portfolio hotelowym? - o tym rozmawiamy z najnowszym "Hotelarzu" z Andrzejem Wójcikiem, prezesem zarządu Satoria Group.

- My nastawiliśmy się w naszym planie strategicznym na sytuację, że jeżeli po dwóch latach będziemy na break even w hotelach to już się będziemy cieszyli. Więc musimy zgromadzić zasoby, aby ten okres przetrwać na swoich zapasach i rezerwach oraz dzięki finansowaniu zewnętrznemu. I udało nam się to zabezpieczyć, tak że jesteśmy dzisiaj, mimo że ta pandemia jak wygląda dopiero się rozkręca, bardziej spokojni. Przez dwa lata możemy w tym stanie funkcjonować. Oczywiście będzie strata, którą nawet gdy zaczniemy już zarabiać, trzeba będzie spłacić, oddać, ale wiemy, że przetrwamy. A ta zima i wiosna będą bardzo ciężkie dla hotelarzy, pytanie co zrobią w obliczu załamania się sprzedaży - mówi Andrzej Wójcik.

- Porównując narastająco do końca września obłożenie naszych hoteli na trzech rynkach, w Krakowie to było 21 proc., gdy w zeszłym roku po trzech kwartałach mieliśmy 78 proc., biorąc jeszcze pod uwagę, że prawie cały pierwszy kwartał był lepszy niż rok wcześniej, w Warszawie to jest 31 proc., a w zeszłym roku było 72 proc, Gdańsk miał w zeszłym roku 78 proc., teraz ma 41 proc., bo sierpień był w miarę udany. W samym wrześniu w Warszawie to było 41 proc., w Krakowie 20 proc., a w Gdańsku 48 proc.

- Nasze założenie na dzisiaj jest takie, że w kwietniu-maju rynek zacznie się odbudowywać. Ale w styczniu-lutym będziemy wiedzieć dużo więcej i wtedy można dopiero tak naprawdę planować, co z tym nowym sezonem w przyszłym roku będzie. Tempo wyznacza wirus, który nas wszystkich ciągle zaskakuje (...) Przyszły sezon letni jako czas, w którym będziemy lepiej funkcjonować, to jest wariant optymistyczny, a taki realistyczny, bezpieczny, to będą dwa lata, kiedy sezon będzie może nie taki jak przed COVID-em, ale na stawkach 70-80 proc. sprzed COVID-u.

- Cała struktura i model biznesowy hotelarstwa, który funkcjonował od lat, został zatrzymamy, bo cały ekosystem klientów, z których żyjemy, wyparował. Tego nie przewidywał żaden biznesplan hotelu, żadnego. Każdy rynek ma swoją sezonowość. Są okresy roku, kiedy się zarabia, są takie, kiedy działa się po kosztach czy nawet się dokłada, ale cały roczny biznes ma sens. Ale teraz cały ekosystem został dramatycznie zaburzony. Wcześniejsze kryzysy to były spadki 20, 30 proc. w sprzedaży, ale jeżeli teraz mamy spadki 60, 70, 80 proc., to żaden biznes tego nie wytrzyma. Musi mieć swoje i zewnętrzne środki finansowania na ten okres dramatycznego załamania popytu.

Więcej w najnowszym "Hotelarzu", którego prenumeratę można zamówić TUTAJ.


Komentarze

  • Spółka Polskie Wydawnictwa Specjalistyczne ProMedia Sp. z o.o., nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii zamieszczanych przez użytkowników portalu.
  • Spółka zastrzega sobie prawo do usuwania komentarzy naruszających prawo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *